Hej kochane - bo ten post skierowany jest głównie dla Pań. Chcę pokazać Wam jak zostały oszpecone moje dłonie i paznokcie przez początkująca, pseudokosmetyczkę.
Wybrałam się wczoraj na żelowy manicure do salonu kosmetycznego. Zajmowała się mną młoda pracownica. W poprzednim poście wstawiałam zdjęcie swoich paznokci, wykonanych przez siebie, jak widzieliście, były już dosyć długie. I tutaj zaczął się problem. Ja chciałam zostawić swoje, ale pani stwierdziła, że są krzywe, więc skróciła mi je o połowę - poprosiłam o przedłużenie ich, bo najzwyczajniej w świecie nie lubię krótkich paznokci. Po dobrej godzinie nakładania żelu (w przerażającej ilości) zaczęła je piłować - tu zaczął się koszmar!
Nie potrafiła poradzić sobie z ilością żelu, który nałożyła, a przy okazji, chyba pośpiechu, pilnikiem zraniła do krwi wszystkie skórki... Nie reagowała na moje uwagi o tym, że to po prostu bolesne. Na sam koniec (3h) przy piłowaniu złamał mi się jeden paznokieć - powiedziałam, że nie chcę, żeby go dorabiała. A teraz spójrzcie z czym mnie zostawiła.
Kiedy zobaczyłam moje nowe paznokcie przeżyłam szok. Nie wiedziałam co z nimi zrobić. Byłam załamana. Zrezygnowałam z koloru, bo już myślałam o tym, żeby ściągnąć to coś. Po powrocie do domu zaczęłam spiłowywać żel, nadał było go bardzo dużo.
Dzisiaj rano jeden złamał się przy samej skórze, więc musiałam poodcinać resztę. Paznokcie pod spodem są w fatalnym stanie, jednak najgorsze są skórki - obolałe, palce opuchnięte. Musiałam kupić maści z antybiotykiem, żeby nie nabawić się czegoś gorszego niż ból.
Oczywiście, skontaktowałam się z szefową salonu i uzyskam rekompensatę, jednak całe zajście kosztowało mnie dużo czasu, nerwów no i paznokci.
Na koniec chcę ostrzec Was przed usługami u niedoświadczonych osób, które mogą po prostu zniszczyć Wasze paznokcie.